W pierwszej części analizy działania nowej usługi BIK nie zostawiliśmy suchej nitki na nowej usłudze, udowadniając, że analizator zdolności kredytowej BIK to narzędzie przypominające raczej zabawę niż oddające rzeczywistość.

Ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Kalkulator kredytowy BIK otrzymał nową szansę. Czy poradził sobie w tym przypadku lepiej?

Analizator zdolności kredytowej BIK - pierwszy minus

Po zobaczeniu okna do wprowadzania danych nasuwa się od razu jedno pytanie: w jaki sposób narzędzie BIK może choćby symulować poważny analizator kredytowy, skoro na dzień dobry pokazuje, że nie jest zainteresowany danymi.

Chodzi o okienko z dochodem. Nasza bohaterka, Alina, na której realnym przykładzie wykonujemy test, ma aż 3 źródła dochodów:

• 3500 zł z tytułu umowy o pracę
• 2500 zł z tytułu działalności gospodarczej
• 4000 - 5500 zł z tytułu wynagrodzenia prokurenta w spółce prawa handlowego

Ponieważ BIK nie jest zainteresowany innymi niż główny dochód źródłami, na starcie mocno zakrzywia faktyczny obraz. Alina ma dochód ok. 10 tysięcy miesięcznie, ale może podać tylko 1/3 tego. Gdzie sens, gdzie logika? Wynika z tego, że twórca kalkulatora kredytowego BIK nie jest specjalnie zainteresowany wyliczaniem realnym. A samo narzędzie jest - tym razem nie będę już bał się prawdy - picem na wodę i wabikiem do zamawiania raportów.

Dlaczego? Ponieważ druga osoba ze świetną zdolnością kredytową nie ma szans - jak pokazuje analizator - na kredyt w wysokości....1000 zł.

Mówimy o osobie z oceną wiarygodności określoną przez BIK jako bardzo dobrą. I wysoko ocenioną.

Kalkulator kredytowy BIK ośmieszony przez bank

Ponieważ wg BIK Alina nie ma nawet co wnioskować o 1000 zł kredytu, udaje się do swojego banku. Do którego - co warte podkreślenia - nie spływa wynagrodzenie z tytułu umowy o pracę. Bank ten zatem widzi wynagrodzenia ze znacznie mniej dla banków atrakcyjnego źródła - działalności gospodarczej.

Widzi również obciążenia Aliny. Kredyt hipoteczny (rata 1450 zł) oraz kredyt konsumpcyjny z 300 zł obciążeniem miesięcznie.

Czyli dokładnie to, co widzi BIK.

Efekt: na screenie prezentuję propozycje banku dostosowaną do aktualnych (wg banku) możliwości kredytowych.

Oczywiście można byłoby bronić analizatora kredytowego BIK, że bank patrzy nieco inaczej, że przyjmuje większe ryzyko, że ma inną filozofię. Ok, byłoby to możliwe, gdyby różnica między kalkulatorem kredytowym BIK a propozycją banku wynosiła kilkanaście, no nawet kilkadziesiąt procent.

Ale propozycja 88.000 zł od banku w stosunku do wyliczenia przez BIK braku zdolności na kwotę 88 razy mniejszą pokazuje wyraźnie, że analizator zdolności kredytowej BIK jest kpiną z klientów pokroju Aliny....

I niczym więcej.

Narzędzie BIK do obliczania zdolności kredytowej - kolejne minusy

Wiedzieć trzeba, że twórcy kalkulatora uznali, iż przeciętny kredytobiorca nie bierze kredytu wyższego niżeli 50.000 zł. Gdyż do takiej właśnie kwoty ograniczyli maksymalny zasięg kalkulatora. To nie jedyny minus. Twórcy kalkulatora zapomnieli, że człowiek nie samymi bankami żyje. Są jeszcze np. długi prywatne, o których nie wspomnisz w kalkulatorze. Gdyż nie ma ich gdzie wpisać. BIK przewidział, że sumę Twoich obciążeń pobierze z raportu BIK.

Czy naprawdę nie przewidział ani długów prywatnych ani pozabankowych w BIK niekoniecznie widocznych?

Oczywiście, że przewidział. Wszak analizator kredytowy BIK to nie praca semestralna gimnazjalistów, a komercyjny produkt poważnej instytucji. Przewidział, bo musiał - tego jestem pewien - ale nie zamieścił. Jak i wielu innych elementów formularza, bez których jest on kompletnie niewiarygodny i nie wart funta kłaków.

Ale najwidoczniej nie o wiarygodność w tym chodzi. Gdyż nikt do niej - co udowodniliśmy na przykładzie 2 realnych kredytobiorców - nie przyłożył żadnej wagi. Kalkulator kredytowy BIK jest narzędziem bez merytorycznej wartości. Pełni funkcję motywatora do zakupu raportu BIK, a najlepiej pakietu.

Dla osób, które wiedzą, jaką technologią informatyczną dysponuje Biuro Informacji Gospodarczej, wydawało się oczywiste, że jeśli BIK ogłasza premierę nowego narzędzia, to będzie to czymś przełomowym. I że analizator kredytowy BIK oparty będzie na technologii prawie że z NASA.

Stąd chęć sprawdzenia nowych zdobyczy techniki. Zamiast niej mamy dziecięcą zabawkę , która odpowiedzi chyba generuje losowo. Bo poziomu nierealności inaczej wytłumaczyć się nie da.

Pozostał tylko gorzki niesmak. Że aż tak BIK potraktował klientów za ich własne pieniądze...